niedziela, 30 listopada 2008

Fasolkę po bretońsku à la Chavigny

Dzisiaj zachciało mi się fasolki po br
etońsku. Zasadniczo choć nazwa brzmi po francusku z Francją i Bretanią nie ma nic wspólnego. Jak określił je ktoś gdzie indziej - jest to po prostu zagęszczona zupa fasolowa z boczkiem. To jeśli naprawdę chcielibyśmy spłycić ideę fasolki. Tak naprawdę bowiem jest to cudowne wspomnienie z dzieciństwa kiedy nic nie było. Ale nie tylko - wspomnienie radosnego puszczania bąków pod pierzyną do momentu, w którym nie da się już wytrzymać i ktoś musi otworzyć okno. 
No tak. Niezbyt apetycznie się zapowiada...
Dla tych, których jeszcze nie udało mi się zrazić informacja - czas przygotowania rozciąga się na jakieś 20 (słownie dwadzieścia) godzin jako że fasolę trzeba wcześniej namoczyć.

Ale do rzeczy:

Składniki:

0,7 kg białej fasoli jaś (to taka duża)
parę dorodnych cebul
pół główki czosnku
Przecier pomidorowy w ilości wystarczającej, by było czerwone
pół główki czosnku
30 dkg* (300 gram) wędzonego boczku, średnio chudego
30 dkg kiełbas wszelkiej maści**
Odrobina oleju

BARDZO WAŻNE:

Świeży chlebek ze świeżym zimnym masełkiem

Przyprawy:

Imbir mielony
Sól
Pieprz
Ostra papryka
Curry
Gałka muszkatałowa
Majeranek
Zioła prowansalskie
Ziele angielskie
Liść laurowy
Bulion w kostkach


Opcjonalnie:

Papryka słodka
Parę pomidorów
Ze dwa ogórki z octu albo kiszone
Wszelkiej maści resztki z lodówki
Kartoflanka (mączka ziemniaczana, krochmalem też zwana) do zaciągania

Przygotowanie:
  1. Wieczorem przed planowaną wyżerką fasolę wrzucamy do gara, myjemy, zalewamy wodą (niech jej będzie ze dwie wysokości fasoli czy jak to tam napisać) i zostawiamy na jakieś 15 godzin następnie chwytamy za piwko i relaksujemy się. 3/4 czasu przygotowania mamy z głowy.
  2. Następnego ranka  uzbrajamy się w uduchowiony nastrój na gotowanie i zabieramy się do rzeczy:Boczek kroimy w kostkę. Wielkość czy też grubość tej kostki zależy od osobistych preferencji jako iż de gustibus et coloribus non disputandum est. Osobiście nie gustuję w wielkich kawałach tłustego boczku więc kroję raczej drobno. Do boczku dodaję mnóstwo siekanej cebuli i czosnku. Oczywiście jak zawsze do smażenia dodaję łyżeczkę mielonego imbiru. Do tego curry, papryka, pieprz i sól. 
  3. Pod fasolą zapalam ogień, kiedy się zagotuje łyżką cedzakową  usuwam pianę i wszelkie paskudztwo pływające w garnku a następnie 
  4. Wrzucamy zawartość patelni do gara i dlewamy przecier pomidorowy.
  5. Na patelnię, na której zostało nam przecież mnóstwo smakowitości wlewamy ze dwie szklanki wody i dodajemy dwie kostki buliony wołowego w kostce. I jak wcześniej, wlewamy do gara.
  6. Siekamy wszelkie dodatki, które przyszły nam do głowy i do gara.
  7. Przyprawiamy na ostro używając wymienionych wyżej przypraw.
  8. Zostawiamy pod przykryciem na wolnym ogniu póki fasola nie zrobi się miękka.
  9. Jeśli uważasz, że konsystencja jest za rzadka do pół szklanki wody dodaj łyżkę, dwie kartoflanki, dobrze wymieszaj, wlej do fasolki, zagotuj i skończ grzać.
  10. Podawaj ze świeżym ciepłym chlebkiem z masłem.
Smacznego ;)
Uwaga,

Ignorowanie przypraw i podejście "ach, bez tego się obejdzie" nie prowa
dz do niczego dobrego a jedynie do rozczarowań. Przyprawy warto mieć. Raz zainwestować a później tygodniami dodawać. Dość używania w kuchni tylko pieprzu i soli do cholery!

P.S.
Chciałem dodać własne fotki ale po obejrzeniu ich stwierdziłem, że się nie nadają. Zamiast tego kradzione z sieci.

* Dla czytelnikow z Litwy - w Polsce popularną jednostką wagi jest 1 dkg czytany jako "deko" (10 deko lub 10 deka, 30 deko lub deka itd.) 1 deko = 1 dekagram = zgodnie z nazewnictwem jednostek w systemie SI gdzie DEKO znaczy 10 - 10 gram a zatem: 
100g. = 10 dkg (10 deko lub 10 deka zależnie z jakiej wsi jesteśmy ;) = 0,1 kg.
1 kg (kilo znaczy 1000) = 1000 g. = 100 dkg.

** Jeżeli mieszkamy na Litwie gdzie dobrych kiełbas nie ma a przynajmniej przez 2 lata nie trafiłem ani sztuki, kupujemy coś co kiełbasy przypomina czyli jakieś medziotoju czy coś ale NIE SALAMI ani inne salamopodobne.