Diet, jak wiadomo, są setki tysięcy. Każda, oczywiście, jakżeby inaczej, jest dietą-cud. Jedyną słuszną, jedyną prawdziwą, samo zdrowie i tak dalej. 99% z nich oznacza w praktyce kilka spraw, z którymi nie mogłem się pogodzić:
- Jedzenie niegodne człowieka,
- Jedzenie niegodne, by nazywać je jedzeniem,
- Jedzenie w ilościach niewartych wspominania,
- Jedzenie w porach określonych z góry przez jakichś niegodnych zaufania jajogłowych,
- Jedzenie niegodne mężczyzny!
Oczywistym było, iż przyjęcie jednego, z reżimów pasujących do któregokolwiek z powyższych określeń, po pierwsze - nie licowałoby z moją męską dumą, a po drugie - skończyłoby się szybko sromotną porażką, którą w samotności jeszcze możnaby znieść, ale w małżeństwie oznaczałaby spadek charyzmy o jakieś 970 pkt. i otwarcie na oścież furtki na przytyki wszelakiej maści. Czyli coś kompletnie nie-do-zaakceptowania.
I wtedy trafiłem na faceta, który, zda się, urwał się z choinki. Francuza twierdzącego, że najlepszą i najszybszą metodą na powrót do zniewalającej męskiej sylwetki i wywoływania omdleń u niewiast w każdym wieku, jest jedzenie tego, co najbardziej lubię - mięsa. Początkowo myślałem, że to tylko jakiś żart, lecz im więcej czytałem na ten temat, tym bardziej chciałem przekonać się na własnej skórze. A raczej na własnej słoninie. Nie będę tutaj powielać zasad dietu Pierre'a Dukan'a, zwanej planem Protal - wujek google jest w tej materii (jak i w każdej innej) bardzo pomocny. Pochwalę się tylko, że w ciągu pierwszych 15 dni zgubiłem 6,4 kg "wspomnień" jedząc 3 posiłki dziennie. Trzy posiłki składające się na przykład z:
1 komentarz:
No to bedę oczekiwać tych przepisów ;)
Prześlij komentarz